Garaż wykafelkowany i pomalowany i mały szok.
Po dłuzszej nieobecności wracamy(dopadła nas paskudna grypa żoładkowa), a oprócz tego ja przygotowywałam kwiatki z cukru na tort komunijny( jak zrzuce zdjęcia z telefonu to pokażę jak wyszły). Pan kafaelkarz skończył prace w kotłowni i garażu. Dzis Tatko z Mamą pomalowali nam garaz na kolor kremowy:) Kotłownia też bedzie w tym odcieniu.
Prace w kafelkowaniu kuchni skończone, ale dziś doznaliśmy małego szoku. Rodzice przesłali nam zdjęcia kuchni, patrzymy a co to jadalnia tez w kafelkach.
Przecież miało tak nie być. Oblaliśmy się zimnym potem i co teraz( w planach mieliśmy kłaść panele). Pan kafelkarz coś się rozpędził. Pierwsze wkurzenie, potem trzeźwe myślenie przyszło, że albo Pan kafelkarz pójdzie w koszty i bedzie zrywał kafle, albo coś wykombinujemy. Burza mózgów przeszła przez dom(Ja mężu i bart) kombinowaliśmy i wymyśliśmy. Przedłużymy kafle i położymy je lekkim półłukiem pod kominkiem. Rozrysowałam wszystko pomalowalismy kredkami(pożyczyłam od córci). I co dobrze sie stało że Pan kafelkarz się rozpędził, bo wyjdzie to ciekawiej i wydaje nam sie że ładniej niż miałobyć w pierwotnej wersji. A morał z tego taki NIE MA TEGO ZŁEGO CO BY NA DOBRE NIE WYSZŁO. Życzę udanego weekendu.